Powiało cywilizacją. Tłumy turystów, zadziwiająco dużo białych twarzy. Ale my dziś najbardziej ucieszyliśmy się ze spotkania z naszymi duńskimi przyjaciółmi, towarzyszami nowozelandzkich wzlotów i upadków. Gdy przedzierając się przez uliczne korki wypatrzyliśmy ich na chodniku to wzruszenie, jakbyśmy niemal na rodzinę wpadli… Już taka w nas tęsknota za ludźmi… A dzieci?! Gdy zaczęły szaleć, dopiero dotarło do nas, jak bardzo tęsknią za przyjaciółmi, rówieśnikami.
Licznik przeskoczył na jednocyfrowy i już naprawdę lada dzień powrót :-) Trudno w to uwierzyć… Jeszcze trudniej nogi powstrzymać, żeby nie rwały się już, zaraz do domu. DO DOMU...
Jeszcze na północy...
![]() |
Putu zabrał nas na lokalną wycieczkę krajoznawczą, pokazał ślimaki olbrzymy i inne cuda ;-) |
![]() |
W tym takie giganty! |
![]() |
Popuszczaliśmy razem latawce. To jedna z ulubionych balijskich zabaw. |
![]() |
Zebraliśmy się na odwagę i ruszyliśmy na podbój balijskich ulic |
![]() |
Na koniec odkryliśmy nową współlokatorkę :P |
![]() |
Dzieci próbowały jeszcze coś złowić |
![]() |
Drogami, gdzie zasady dotychczas nam znane nie mają racji bytu :P |
![]() |
Gdzie górskie parkingi opanowały makaki (bywa, że bardzo agresywne) |
Dotarliśmy do Ubud...
Uszczęśliwia mnie śpiew ptaków i chabry z makami na polach podczas rowerowej wyprawy na Michalice. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić szczęścia, jakie przepełnia Was podczas Waszych eskapad. Świat jest piękny, każdy o tym wie, ale dzięki Wam to piękno jest bliżej, na wyciągnięcie ręki. I to też uszczęśliwia :)
OdpowiedzUsuń